poniedziałek, 27 grudnia 2010

"Najgłupszy anioł" Moore Christopher


wydawnictwo: Wydawnictwo MAG, 2006język oryginału: angielski
stron: 284
ocena ogólna: 5/6
ocena wciągnięcia: 5/6

Okres bożego narodzenia kojarzy się nam z uprzejmymi, tradycyjnymi, spokojnymi świętami, gdzie do naszych żyć wkrada się dobroć, miłosierdzie i chęć pomocy. Staramy się nie zauważać rosnącej komercji ani faktu, że święta Bożego Narodzenia stały się kolejnym świętem przepychu, pogardy i daniny, co raz to droższych prezentów. Nie, staramy się tego nie zauważyć, obchodząc ten dzień jak wiele lat wcześniej, tak jak wtedy, gdy święta zbliżały rodzinę, bliskich, moc kolęd rozbrzmiewała na wszystkie strony, a nie tak jak teraz - gdzie komercja wypływa wszędzie, dzieci straciły poczucie ważności świąt, a same święta są przykrym obowiązek konieczności. Zaś tu, w tym roku święta nabiorą zupełnie innego znaczenia. A wszystko to spowodowane jednym życzeniem pewnego chłopca.

Troszkę ostrożnie podchodziłam do tej książki, gdyż taka satyra czasami jest śmieszna, a czasami wręcz żenująca. Jednak tu, z pomocą nieudolnego anioła i jego brakiem dokładności w Pine Cove zaczną się dziać różne, naprawdę dziwne rzeczy. Dziwne, ale śmieszne. Cała książką to ubaw po pachy nad komizmem całej sytuacji jak i pojedynczych postaci.

Anioł Razjel jest nieudolny i mało dokładny. Po swoim dziesięcioletnim spóźnieniu w czasie narodzin Jezusa, nie dawano mu żadnych innych zadań jak tylko destrukcję. Lecz tym razem powierzono mu misję spełnienia życzenia pewnego chłopca. W następstwie wydarzeń, źle wypowiedziane zaklęcie przez anioła powoduję zmartwychwstanie wszystkich umarlaków w owym miasteczku.

Czasami ta powieść była wulgarna i pieprzna, jednak przez cały czas jej trwania utrzymywała się konwencja satyry w postaci historii nie do przyjęcia. Jej dziwaczne sytuacje (jak gonitwa za choinką czy też wyżej wspomniane, powstanie żywych trupów) wzbudzały czasami odrazę, ale przeważnie salwy śmiechu.

W swoim krytycyzmie dla ówczesnych świat Bożego Narodzenia, Moore umieścił przezabawną powieść ze zwariowanymi postaciami (aktorka klasy B, Roberto - noszący ciemne okulary nietoperz o wyglądzie psa, czy też policjant, z własnym polem trawki). Wyolbrzymiając wszystko i nadając temu śmieszny ton, autor otrzymał naprawdę dobrą satyrę, na której warto zawiesić oko i się z nią zapoznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz