poniedziałek, 6 grudnia 2010

Niko ratuje święta - reż. M.Hegner, K.Juusonen

Niko od małego źrebięcia wysłuchuje historii o ojcu, latającym w dywizjonie mikołaja. Sam próbuje swoich sił w szybowaniu, przez co jest obiektem kpin. Julian, wiewiórka, opiekuje się małym reniferem, utrzymując w nim wiarę, że potrafi się wnieść w powietrze. Pewnego razu podczas treningu lotu poza terenem stada, ściągnął na siebie uwagę wilków. Te podłapały trop i zaburzyły spokój doliny reniferów, które były zmuszone opuścić swoją oazę. Każdy po trochu obwinia małego Niko, który zawraca i odłącza się od stada. Ten postanawia jedno: znajdzie swojego tatę.

"Niko ratuje święta", czy inny tytuł mniej rozpowszechniony, ale jak dla mnie bardziej trafny: "Niko na drodze do gwiazd" to elementy króla lwa, Bambi i świątecznego charakteru, raz chyba nawet wychwyciłam melodyjkę z pierwszej części Harrego Pottera, cóż brzmi tandetnie i może należało by powiedzieć, że nie ma w tym nic nowego - ale takie połączenie jest bardzo przyjemne dla oka widza, bajka jest zabawa, sceny z reniferami i ich okrzykami powaliły mnie na kolana, dodatkowo mamy taką niesamowitą nutkę atmosfery świąt, gdzieś za tym chowa się prawdziwa definicja bohaterstwa i ojcostwa, miłości, a nawet przyjaźni.

Postacie są świetne i znowu należy pochwalić polski dubbing. Brawo! Nasz J.Boberek podkłada głos pod wiewiórkę Juliusza, A.Dygant pod pudla Eśkę, Fronczewski pod czarnego wilka - czyli pełna plejada gwiazd. Jedynie sam renifer Niko, a raczej właściciel jego głosu nie jest mi znany.

Jestem fanką animacji i chyba nigdy z tego nie wyrosnę. Dla mnie rewelka.

9/10

1 komentarz:

  1. Fajnie, widzę że nie tylko ja zauważyłem podobieństwa do "Króla Lwa" xD

    OdpowiedzUsuń