wtorek, 4 grudnia 2012

Bo okazana dobroć zawsze do nas wraca ;)

Recenzja z września br.

 ***

            „Samotny człowiek jest jak skrawek materiału, który szuka odpowiadającego mu wzoru…”*

            Każdego dnia jakaś ilość osób robi coś dobrego dla innych. I nie chodzi tu o wielkie czyny, ale o takie drobiazgi jak przepuszczenie w drzwiach czy w kolejce do kasy. O zrobienie zakupów sąsiadce czy podarowanie jakiegoś drobiazgu komuś bliskiemu. Mała rzecz, a cieszy. Nie dość, że sprawia radość to jeszcze wywołuje chęć wykonania czegoś dobrego dla innych przez tych, których my obdarzyliśmy dobrem. Może trudno w to uwierzyć, ale właśnie dołączyłeś do czegoś co sprawia, że świat staje się lepszy…

            Emma, Jamie i Sarah są właścicielkami swoich sklepów, a zarazem najlepszymi przyjaciółkami. Pewnego dnia mimo swoich mniejszych lub większych trosk postanawiają rozpocząć kampanię „Miej serce”. Celem tejże inicjatywy jest przekonanie mieszkańców miasteczka by czynili dobre uczynki. One same bardzo się w to wczuwają i dają z siebie ile mogą by pokazać innym, że wcale nie jest to takie trudne i czasochłonne. Czasem jednak dobre chęci nie wystarczają i ich działania sprawiają im samym pewne problemy. Jaki będzie finał akcji i jak ona wpłynie nasze bohaterki? Tego już wam nie zdradzę…

            Ciepła zimowa okładka, miły dla oka tytuł i kusząca nota wydawcy obiecująca relaksującą powieść. Jak tu się oprzeć gdy jest się tak kuszonym? No ja nie mogłam się powstrzymać i po przeczytaniu ostatniego zdanie stwierdziłam, że był to mój najlepszy wybór od dłuższego czasu dotyczący powieści tego typu. No ale zacznijmy od początku. Gdy zabierałam się zaczytanie „Uliczki aniołów” nie sądziłam, że dam się tak zatracić powieści. Nie podejrzewałam nawet, że książka którą uważałam za lekkie czytadło sprawi, że będę zarywać noce aby tylko poznać zakończenie. Zostałam oczarowana i urok ten trwa po dziś dzień. To nie jest powieść o czymś nie zwykłym i niewiarygodnym. To jest obyczajówka o zwykłym życiu zwykłych ludzi zmagających się z troskami i radościami życia codziennego. Prawdę mówiąc nie to mnie jednak w tej powieści urzekło. Najnowsza powieść Sheili Roberts przyciąga dobrem z niej wypływającym i ciepłem takim jak płynie z kominka palonego w długie zimowe wieczory. „Uliczki aniołów” nie sposób przerwać. Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszym jest fabuła, a drugi to sposób w jaki kończą się rozdziały – są jakby przerwane w połowie słowa. Jedno i drugie powoduje iż czytelnik bez opamiętania przewraca kolejne kartki, a gdy już musi oderwać się od śledzenia losów bohaterów robi to z wielkim żalem.

            Sheila Roberts stworzyła powieść, która jest rewelacyjna. Postacie są rozbudowane, jakby prawdziwe, dzięki nim czytelnik odnosi wrażenie iż mieszka tam gdzie trzy przyjaciółki i cała reszta. Każda z nich trochę już przeżyła i dużo widziała, ale mimo tego co przeszła potrafi czerpać z życia to co najlepsze. I jeszcze fabuła, o której nie wypada nie wspomnieć. Jest bowiem ważna jeśli nie najważniejsza - sprawia, że zatracamy się w świecie stworzonym przez autorkę i nie chcemy z niego zniknąć. Powieść jest napisana lekko i z humorem, nie raz jakieś scenki czy dialogi między bohaterami wywoływały ataki śmiechu. Gdzieś między wierszami, a nawet otwarcie były poruszane tematy trudne i emocjonujące, które wzruszały i powodowały chwilę zadumy. Ciekawym dodatkiem są przepisy, smakołyki, pyszności pojawiających się w trakcie czytania.

            „Uliczka aniołów” może wydawać się zwyczajnym czytadłem, ale takim nie jest. Jest za to opowieścią, dodajmy, że bardzo wciągającą o codzienności, o problemach i radościach. O przyjaźni i miłości. To książka warta poświęconego jej czasu, z pewnością nie raz do niej będę powracać. Polecam!
*str. 55
Autor: Sheila Roberts
Tytuł: Uliczka aniołów
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: lipiec 2012
Liczba stron: 368

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz